Pamiętasz jeszcze ten dzień, w którym stwierdziłaś, że chcesz mieć własny sklep? Ta myśl musiała wywołać mieszankę emocji, których nie da się zapomnieć.

Strach, entuzjazm, ekscytacja – wstrząśnięte, zmieszane, mocno uderzające do głowy. Koktajl, który jednocześnie motywuje do działania i podpowiada jak działać, ale zarazem pokazuje zarówno realne, jak i wyimaginowane zagrożenia i skłania do stawiania czoła nowym wyzwaniom.

Dlaczego to robię

Jeśli otwierałaś sklep już dawno i to wszystko pokrył kurz codziennych wydarzeń, z pewnością powinnaś umieć odpowiedzieć na podstawowe pytanie, które warto zadawać sobie w każdym biznesie od czasu do czasu. „Dlaczego to robię?

Każda z nas wykonała ten krok w jakimś celu.

„Chciałam rzucić etatową pracę, wypaliłam się”

„Zawsze miałam problem z dobraniem biustonosza/butów/ubrań i pomyślałam, że na pewno nie jestem sama, a w moim mieście nie było takiego salonu”

„Uwielbiam bieliznę/buty/ubrania, od zawsze. Chciałam robić coś kobiecego i pomagać innym”

„Mam dość siedzenia w domu i bycia tylko etatową mamą, chcę w końcu zrobić coś dla siebie”

„Pomyślałam, że to dobry biznes, na czasie i taki wdzięczny”

„Chcę być niezależna i zarabiać własne pieniądze”

Któraś z tych wypowiedzi wydaje Ci się, choć po części znajoma? Prawdopodobnie tak. Jesteśmy kobietami i bardzo często, to emocje są istotnym motorem naszych działań.

Budżet w sklepie – byle starczyło na ZUS nie wystarczy!

Nie mogę jednak nie poruszyć jednej z najważniejszych kwestii, wracającej jak bumerang na szkoleniach, które prowadzę. Na pytanie „a ile chcesz zarabiać w tym biznesie?” najczęściej otrzymuję odpowiedzi, które samą zapytaną wprawiają w konsternację.
Myślimy o uszczęśliwianiu innych ludzi. Bardzo słusznie, ale warto też poważnie pomyśleć o pieniądzach.

Niniejszy tekst absolutnie nie namawia do rezygnacji ze spoza finansowych ambicji oraz wyższych celów, które są niezbędne, żeby przetrwać i wyróżnić się wśród konkurencji. Bez wyraźnego kierunku, hierarchii wartości i spójnej strategii nie możemy mówić o rozwoju, a jeśli nawet nie chcemy otwierać kolejnych sklepów, to dobre zatowarowanie, piękny salon i świetne wyszkolona kadra nie wystarczą.

Dlaczego?

Z bardzo prostej przyczyny. Ktoś, kto ma to wszystko, a do tego chce zarabiać konkretne – czyli realistycznie zaplanowane, a nie abstrakcyjnie „duże” – pieniądze, jest znacznie bardziej zdeterminowany, żeby te efekty osiągać. W takich właśnie okolicznościach powstają strategie marketingowe, plany działania i pewność w ich realizacji.

Jeśli chcesz zarabiać, to nie bój się odpowiedzieć na pytanie, ile tych pieniędzy ma być. Ile chcesz zobaczyć na koncie, ile kosztuje Twój czas?

Z przykrością muszę stwierdzić, że kwoty oczekiwanych zarobków, które padają podczas kursu managerskiego, prowadzonego przeze mnie są, delikatnie mówiąc, mało ambitne. Wiele kursantek boi się wyjść w oczekiwaniach poza 2-3 tysiące złotych, a tym samym może nigdy nie poczuć satysfakcji z prowadzenia własnej firmy w sytuacji, gdy jej szczytowym osiągnięciem będzie zapłacenie ZUS-u. Wstydzimy się zarabiać?

„Większe pieniądze są dla tych, którzy odnoszą sukcesy, przecież to tylko sklep, to nie jakaś korporacja…”

Masz problem z kwestiami budżetowymi? Zarabiasz tylko na ZUS i pensje dla pracowników, a na Twoją wypłatę już nic nie zostaje? Zarezerwuj miejsce na treningu „Masterclass budżetowy”, na którym nauczę Cię, jak zarządzać finansami i stać się królową budżetu.

Budżet w sklepie stacjonarnym

Nie bójmy się zarabiać

Właśnie ten sposób myślenia często powoduje kompletny paraliż decyzyjny w kluczowych kwestiach, takich, jak konieczne zmiany, ulepszenia, rozwój własny czy pracowników. Świeżo upieczonym biznesswomen w naszej branży wydaje się wystarczać, że przed nikim nie muszą odpowiadać, że nie ma z góry narzucanych, frustrujących obowiązków i wytycznych, a być może – lub przede wszystkim – także irytujących współpracowników.

Czy jednak bycie własnym szefem nie jest równie trudne lub zdecydowanie trudniejsze, niż wykonywanie cudzych poleceń?

Odpowiedzialność finansowa, pracownicza, własne reguły, samodyscyplina i strategia – to wyzwania, które często znacznie przewyższają wymogi stawiane nam jako pracownikom najemnym.

Może na początku faktycznie próbujemy się tylko uwolnić od uciążliwego zajęcia, zmienić środowisko oraz przewartościować swoje życie, ale własny biznes, zwłaszcza w handlu, to nieuniknione kontakty z ludźmi o różnych charakterach – kontrahentami i klientami, z którymi trzeba nawiązywać długotrwałe, dobre relacje.

A po pierwszym, najbardziej entuzjastycznym etapie, w którym nikt nie wybiega myślą poza bieżące opłaty – chociaż niejednokrotnie nawet nie oczekujemy ich pokrycia – okazuje się, że wykonujemy pracę w zakresie, za który w innej firmie słusznie oczekiwalibyśmy grubych sum i niemałych dodatków.

Nie bójmy się zarabiać. Nasze salony to nie tylko satysfakcja ze spełnionego marzenia, ale także „krew, pot i łzy”, a te z pewnością warte są więcej niż średnia krajowa.

Decydujesz się zacząć zarabiać? >>> KLIKNIJ

 

.